Ostatni rozdział 21 listopada. Później tylko epilog i startuję z nową historią. ♥ Poniżej macie zwiastun.
So many questions
But I'm talking to myself
I know that you can't hear me any more
Not anymore
So much to tell you
And most of all goodbye
Elizabeth usiadła na ławce w parku
obok Liama, wpatrując się tępo przed siebie. Nie zamienili ze sobą słowa odkąd
wyszli z mieszkania dziewczyny. Ciemnowłosa nie mogła znieść tej ciszy, więc
zaczęła nucić jakąś piosenkę w głowie byleby zagłuszyć własne myśli.
Cholernie bała się powiedzenia
prawdy. Nie wiedziała od czego ma zacząć. Nie wiedziała co powie. Nie wiedziała
nic. Działa pod wpływem chwili, nie zastanawiając się nad tym, jakie mogą być
konsekwencje. Ale w sumie nie może być już chyba gorzej, prawda?
Po kilku minutach zarówno ona jak i
Liam zauważyli zbliżające się sylwetki Brooke i Zayna. Oboje mieli poważne
miny, a w ich oczach błyskało zirytowanie i złość. Łatwo nie będzie – pomyślała
Elizabeth, przeczesując dłonią włosy. Biorąc głęboki oddech, wstała z i
wskazała na ławkę w stronę nowo przybyłych:
- Myślę, że powinniście usiąść – szepnęła,
stając naprzeciwko. Kiedy usiedli, Elizabeth poczuła na sobie wzrok całej
trójki i poczuła jak odbiera jej mowę.
- O co chodzi? Nie mam za dużo
czasu? – spytał Zayn, przybierając arogancki ton. Poczuła ból w piersi, widząc
obojętność na twarzy Zayna. Udaje, czy naprawdę ma już wszystko w dupie?
- Uznałam, że… Skoro i tak jestem u
was skreślona, to zasługujecie chociaż na wyjaśnienie z mojej strony. Prawdę –
powiedziała zachrypniętym głosem i ku jej zdziwieniu, żadne z nich nie
skomentowało jej słów. W ich oczach błysnęła ciekawość.
- Zacznę od początku… Brooke,
dałabym ci tą pracę, która była ci potrzebna, aby zdać egzamin – powiedziała
Eliza, uznając, że zacznie od wyjaśnienia sprawy z przeszłości związanej z
Brooke. – Miałam ją. Zrobioną w całości. Jednak nie było mi dane ci jej dać, bo
zostałam zaszantażowana przez Ruth. Za pomocą przemocy odebrała mi pendrive`a z
plikiem, grożąc, że jeśli komukolwiek o tym powiem, skończy się to dla mnie źle
– dokończyła Elizabeth, wkładając ręce w kieszenie płaszcza.
- Po co jej to było? – spytała
Brooke, marszcząc brwi. Po krótkiej chwili na jej twarzy pojawił się wyraz
zaskoczenia. Dziewczyna otworzyła szerzej oczy i szepnęła: - Ona też miała
zagrożenie. O mój Boże… - pokręciła głową, spuszczając wzrok na swoje dłonie.
- To sprowadza się do ciebie, Liam –
zwróciła się do szatyna. – Zastanawiałeś się, co się wydarzyło między mną, a
Brooke, że nasza przyjaźń uległa takiej zmianie. Teraz już wiesz. Przepraszam cię też, że nie było mnie tutaj,
kiedy twoja rodzina się rozpadała. Przepraszam – wyszeptała Elizabeth,
ocierając z twarzy pierwsze łzy, które wypłynęły spod jej przymkniętych
powiek. – Naprawdę żałuję…
Po dłuższej chwili przeniosła smutny
wzrok na Zayna, który nieco zdezorientowany przysłuchiwał się jej wyjaśnieniom.
Spojrzała mu prosto w ciemnobrązowe oczy, otoczone długimi rzęsami. Spojrzała
na usta, które całowała. Na gęste, ciemne włosy, które miała okazje przeczesywać
dłonią. Wpatrywała się w niego, jakby chcąc zapamiętać rysy jego twarzy. Jakby
miała go już więcej nie zobaczyć.
- Zayn… Wiem, że mi zaufałeś,
opowiedziałeś mi o swojej przeszłości, otworzyłeś się przede mną… A ja to
zniszczyłam. Przepraszam, że nie miałam odwagi, aby powiedzieć ci całej prawdy
o sobie – powiedziała łamiącym się głosem, ignorując łzy, które wydrążyły
ścieżkę na jej policzkach. – Musisz wiedzieć, że moje uczucia do ciebie były
szczere. Ani razu cię nie okłamałam, mówiąc ile dla mnie znaczysz, nigdy –
wyszeptała, spuszczając wzrok na buty. Serce biło jej niemiłosiernie szybko i
chwile jej zajęło, zanim wyrównała oddech. Nikt się nie odezwał.
- Byłam bita, poniżana,
szantażowana, wyśmiewana, wykorzystywana. O większości z tych rzeczy nie
mieliście pojęcia – powiedziała w końcu Elizabeth, kierując te słowa do Liama i
Brooke. – Nie mówię tego, żebyście czuli się winni. Mówię to po to, aby
uświadomić wam, że istniało wiele powodów, przez które posunęłam się do tego,
do czego się posunęłam.
Szybko kontynuowała, nie pozwalając
nikomu sobie przerwać:
- Kiedy poleciałam z mamą do
Kalifornii, naprawdę byłam w ośrodku odchudzającym. Ale nie na długo.
Zdecydowałam się na to dla mamy. Uznałam, że mogę ją uszczęśliwić chociaż w ten
sposób, skoro byłam nic nie warta. Mogłabym chociaż spróbować stać się córką, o
jakiej zawsze marzyła. Szło mi ciężko, całe to odchudzanie, ćwiczenia i inne
gówna. Nieraz żaliłam się mamie, jednak ona nie pozwoliła mi się poddać. Więc
wciąż walczyłam. Jednak kiedy umarła, cała chęć walki mnie opuściła. Spakowałam
swoje rzeczy i wypisałam się. Stamtąd trafiłam na ulicę. Otrzymałam jakieś
niewielkie pieniądze w spadku po mamie, jednak to były grosze. Stać mnie jednak
było na wynajęcie malutkiego mieszkania i kupno jakiegoś jedzenia. Kiedy
zmarła, uznałam, że mam tylko jedno wyjście. Pójść na skróty po całej linii.
Trafiłam na ulicę, z jednym, mocno wyznaczonym celem. Musiałam zdobyć pieniądze.
Dużo pieniędzy, aby kupić wymarzone ciało – dokończyła szeptem, chowając twarz
w dłoniach, próbując uspokoić zbierający się w jej wnętrzu płacz. Nie sądziła,
że opowiedzenie o tym komukolwiek będzie takie trudne.
- Operacja plastyczna? – spytał
zszokowany Liam, mrugając co chwila oczami i potrząsając głową, jakby nie mogąc
dopuścić do siebie tej myśli.
- W jaki sposób zdobyłaś te
pieniądze, Elizabeth? – spytała Brooke, zadziwiająco miękkim i delikatnym
głosem.
- Swoim ciałem – mruknęła
ciemnowłosa, zagryzając z całej siły wargę, aż poczuła metaliczny smak krwi w
ustach.
- Byłaś… Dziwką? – wychrypiał Zayn,
a ona uniosła wzrok, patrząc na nich niepewnie, nie wiedząc czego może się
spodziewać. Na ich twarzach szalały emocje. Smutek, współczucie, szok, złość.
Bała się, że na twarzy Zayna zobaczy obrzydzenie i poczuła ogromną ulgę, kiedy
dostrzegła jedynie niedowierzanie.
Delikatnie wzruszyła ramionami i
powiedziała:
- Nazwij to jak chcesz. Dziwka,
prostytutka, dziewczyna dla towarzystwa. To nie ma większego znaczenia… Kiedy
zebrałam potrzebne pieniądze, poddałam się operacji. Szybko było po wszystkim.
Jakiś miesiąc później wróciłam tutaj. Wszystkie obciążające dowody, które
wykorzystywałam przez ostatni czas, udało mi się zdobyć właśnie w Kalifornii.
To kosztowało dużo czasu i pieniędzy…
- o mój Boże – wyszeptał Liam,
chowając twarz w dłoniach. Zayn milczał i jedynie wziął głęboki oddech,
przeczesując dłonią włosy, kręcąc głową.
- Nie mogę uwierzyć, że byłaś aż tak
zdesperowana – powiedziała Brooke, patrząc na Elizabeth ze współczuciem w
oczach.
Dziewczyna ponownie wzruszyła ramionami
i powiedziała:
- Jak już wspomniałam, nie
powiedziałam wam tego, że chcę złagodzić swoją winę. Wiem, co zrobiłam. Wiem,
że postąpiłam źle. Uznałam po prostu, że przyszedł czas na szczerość. To
wszystko... – wyszeptała i nie czekając na ich odpowiedź, szybkim krokiem
ruszyła przed siebie.
Następnego dnia, kiedy Elizabeth się
obudziła, na twarzy widniały ślady łez, a wczorajszy makijaż miała rozmazany na
twarzy. Jęknęła, kiedy zobaczyłam swoje odbicie i wplątała dłonie we włosy,
ciągnąc za nie. Zasnęła wczoraj, dławiąc się własnymi łzami i krzycząc w
poduszkę, rozpaczliwie błagając, aby bolesne wspomnienia dały jej spokój.
Tak się nie stało i zasnęła
wyczerpana, nękana koszmarami w nocy. Nie wiedziała co ma robić. Przecież nic
tu po niej, prawda? Straciła wszystko. Każdy ją zostawił. Doszła do wniosku, że
nie będzie sobie tego utrudniać i po prostu wyjedzie.
- Gdzie ty chcesz jechać bez
pieniędzy, kretynko? – fuknęła pod nosem. Co prawda, miała jakąś kwotę, ale
niewielką.
Jedynym wyjściem pozostawał jej
ojciec, który mieszkał w Londynie, razem ze swoją nową rodzinką. Elizabeth nie
była zadowolona, że to jej jedyny wybór, jednak lepsze to niż nic, prawda?
Doszła też do wniosku, że nie będzie dzwoniła do ojca, aby uprzedzić go, że
wpadnie z wizytą. Znała jego adres, więc jeśli pojawi się na progu, ojciec
raczej nie powie jej, żeby spierdalała. Taką miała nadzieję.
Wiążąc włosy w kitkę, wyciągnęła
spod łóżka walizkę i zaczęła wrzucać do niej najpotrzebniejsze ciuchy. Nie
miała zamiaru tu wracać, jednak niebawem będzie musiała jakoś przetransportować
resztę rzeczy do Londynu. Po godzinie, wszystko było spakowane. Ciemnowłosa
odpaliła laptopa, aby zobaczyć o której odjeżdża autobus do stolicy. O
dziesiątej wieczorem. Czyli ma jeszcze dużo czasu.
Myśli, które krążyły jej po głowie,
echo słów wypowiedzianych przez Zaynna i Brooke odbijały się w jej uszach. To
było nie do zniesienia. Czując ból zbierający się w piersi, oczy zaszły jej
łzami.
- Błagam, niech to się skończy –
szepnęła, zaciskając dłonie w pięści. Zamknęła oczy, oddychając głęboko. Wdech.
Wydech. Wdech. Wydech. Kiedy się uspokoiła, ubrała świeże ubrania i nałożyła
makijaż. Rozczesała włosy, zaplotła je w warkocza i narzuciła na ramiona kurtkę
i chwyciła torebkę, wychodząc z domu.
Szybkim krokiem przemierzała puste
ulice miasta, nie napotykając zbyt dużego tłumu ludzi, z powodu wczesnej pory,
dochodziła dopiero jedenasta. No i dziś sobota – pomyślała Elizabeth wchodząc
do sklepu z alkoholem. Kupiła małą butelkę wódki i wrzuciwszy ją do torby,
ruszyłam w stronę pobliskiego jeziora.
Gdy coraz bardziej zbliżała się do
celu, w jej głowie pojawiało się coraz to więcej wspomnień związanych z tym
miejscem. Wypady pod namiot z Brooke i Liamem, ogniska, rozmowy. To było ich
miejsce. Właśnie, było. Żal ścisnął jej serce, jednak dziewczyna powstrzymała
się przed płaczem, Po jej policzku spłynęła jedynie pojedyncza łza, którą szybko
otarła, udając, że nic się nie stało.
Kiedy doszła na miejsce, powolnym
krokiem weszła na pomost, a następnie stanęła przy ławce i przesunęła ręką po
ciemnym drewnie. Zauważyła niewielki, wyryty napis, który sprawił, że jej oczy
zaszły łzami: E + L + B = ∞ friends. Zagryzła wargę, biorąc głęboki oddech.
Usiadła na
ławce i wyciągnęła butelkę z trunkiem, którą zaczęła obracać w dłoni, patrząc
się na taflę jeziora.
- Nie
sądziłam, że cię tu spotkam. – Z głębokich rozmyślań wyrwał ją głos, na dźwięk
którego drgnęła zaskoczona. Przeniosła swój zaskoczony wzrok na jasnowłosą
dziewczynę stojącą jakieś pięć metrów od niej. Nawet z tej odległości Elizabeth
zauważyła, że Brooke nie wygląda najlepiej. Kiedy podeszła bliżej, dostrzegła
podkrążone oczy, rozczochrane włosy i spierzchnięte wargi.
- Nie
wyglądasz dobrze – powiedziała beznamiętnie Elizabeth.
-Trochę
przesadziłam wczorajszej nocy – mruknęła Brooke, siadając naprzeciwko
Elizabeth. – Musiałam… Potrzebowałam
zapomnień. Uciszyć ten ból, który czułam – wyszeptała, marszcząc brwi, czując gulę
w gardle. Elizabeth zaśmiała się w myślach, zdając sobie sprawę, że teraz czuje
dokładnie tą samą chęć. – Dotarło do
mnie to, jaka podła byłam wobec ciebie, Elizabeth… Uważałam, że to ty jesteś tą
najgorszą, a tak naprawdę to cały czas byłam ja. Tak bardzo cię przepraszam.
Tęsknię za tobą – powiedziała płaczliwym głosem, unosząc głowę i patrząc na
ciemnowłosą ze łzami w oczach.
Mimo
nadziei, która pojawiła się w sercu Elizabeth, ona pozostała niewzruszona. To
już i tak nie ma większego sensu. Dzisiaj wyjedzie i zniknie na zawsze z życia
Brooke. Szczere słowa blondynki zostały stłumione przez złość na nią. Elizabeth
czuła się dogłębnie zraniona przez Brooke. Żadne słowa tego nie naprawią.
- To nie
wystarczy, żebym ci wybaczyła – wyszeptała Eliza, patrząc na nią swoimi
ciemnymi oczami.
- Błagam, co
mogę zrobić? – jęknęła, kręcąc głową i zaciskając dłonie w pięści, które
przytknęła do głowy.
- Nie wiem,
do cholery. Moje życie było koszmarem. Ostatnie kilka miesięcy także. Myślisz,
że to było dla mnie takie łatwe? Okłamywanie każdego?! Potrzebowałam cię,
Brooke! – powiedziała, czując jak łamie jej się głos. – Śmiałaś się ze śmierci
mojej mamy! Znałaś ją! Płakałaś, kiedy powiedziałam ci, że nie żyje! A teraz?
Użyłaś jej jako pretekstu, aby mnie zranić! I wiesz co? Brawo, udało ci się to
– szepnęła, chowając twarz w dłoniach.
Czuła się tak bardzo bezsilna.
Czuła, że walczyła całe życie. Teraz miała dość. Nie miała po co, ani dla kogo
walczyć. Jej życie stało się piekłem. W sumie, ono nigdy nie przestało nim być.
Cały czas przeżywała piekło, tyle że wewnętrzne.
- Ja wiem, ja wiem – szepnęła
patrząc na nią z błaganiem w oczach. – Ale błagam, zrobię cokolwiek. Nawet nie
wiesz jak mi cię brakuje…
Elizabeth wzięła głęboki oddech,
przeczesując dłonią włosy. Robiąc to, natrafiła wzrokiem na butelkę wódki,
która wciąż stała obok niej. Wtem w jej głowie pojawił się pewien pomysł. Tak
bardzo bezduszny, że sama nie mogła w to uwierzyć. Spojrzała na Brooke z
kamiennym wyrazem twarzy i powiedziała:
- Wypij to, a wybaczę ci wszystko.
Wypij to na raz, a będzie jak dawniej. Ty i ja – spojrzała jej psoto w oczy,
podsuwając jej butelkę. Kłamała w żywe oczy i zupełnie ją to nie odchodziło.
- Żartujesz, prawda? Mój żołądek
jest teraz praktycznie jak poszatkowany – wyszeptała patrząc się z niepokojem
na butelkę.
- Twój wybór – Elizabeth wzruszyła
ramionami.
- Nie możemy po prostu porozmawiać?
Wszystko ci wyjaśnię.
- Porozmawiamy, po tym jak pokażesz
mi, jak bardzo mnie przepraszasz – odpowiedziała Eliza twardym i zimnym jak
skała głosem.
- Nie mogę – szepnęła, a po jej
policzkach spłynęły łzy. Spojrzała na ciemnowłosą błagalnie, jednak ona
odpowiedziała jedynie:
- Jeśli naprawdę jest ci przykro,
możesz.
Elizabeth z kamienną twarzą
obserwowała jak Brooke przytyka butelkę do ust, a następnie bierze kilka łyków,
zamykając oczy i krzywiąc się. Zakrztusiła się kilka razy, a wódka spłynęła
blondynce po brodzie. Kiedy dokończyła, zaczęła kaszleć, a następnie z jej
piersi wyrwał się szloch. Sięgnęła dłonią, aby dotknąć ramienia Elizy, która
ścisnęła jej rękę. Spojrzała na nią. Przełknęła ślinę i biorąc głęboki oddech,
syknęła:
- Mam nadzieję, że umrzesz wyrzygując
swoje nerki – pokręciła głową i nie patrząc na nią więcej, wstała z ławki i
szybkim krokiem ruszyła przed siebie.
Kiedy była poza zasięgiem wzroku
Brooke, zaczęła płakać, nie mogąc uwierzyć w to, jak się zachowała. Była
szansa, że być może wszystko się ułoży, a Elziabeth ją zniszczyła. Swoimi
podstępnymi gierkami.
Ale czy żałowała? Chyba nie. Rany,
które zadała jej Brooke, były ogromne w porównaniu do tego, co zrobiła jej
dzisiaj Elizabeth. Prawda?
Prawda?
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
cudoooooooooowny *.* , nie kończ ! Ja to koffam <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Xx / EviXx AmY HoPe ^.^
zajebisty !!!!! szkoda, że już kończysz z tym opowiadaniem , naprawdę jest cudowny :D nie mogę doczekać się następnego rozdziału ;) @love_cookies3 <3
OdpowiedzUsuńCo. dziwka.. Co z Brookie? Strasznie się wkręciłam w to opowiadanie i aż żal, że je już kończysz. No cóż, czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńO matko, tyle emocji. Nie widać żeby ci się wena kończyła, bo twoje rozdziały są świetne. Trochę szkoda że kończysz to opowiadanie, ale przecież wszystko ma początek i koniec.
OdpowiedzUsuń@mika1756
Jak ona mogła coś takiego zrobić Brook? Biedna, ale to że była dziwką to mnie zaskoczyło,tak samo operacja plastyczna...Czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńOMG!
OdpowiedzUsuńZa duuuuuuuuuużo tego...
Nawet nie wiem co napisać...
Ale rozdział genialny! <3
Nie mogę uwierzyć, że to już koniec. To jedno z moich ulubionych opowiadań, jakie czytam. Pokochałam już jak przeczytałam nazwę.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Podoba mi się ta dziwna końcówka
ps, świetny zwiastun
UsuńTen rozdział był naprawdę świetny, a szczególnie końcówka... Nie sądziłam, że Elizabeth tak się zachowa. To było podłe. Przecież Brooke chciała wszystko naprawić. El przez chęć zemsty stała się taka sama jak jej oprawcy. Teraz wcale nie jest od nich lepsza. Nic dziwnego, że straciła przyjaciół. Owszem, wiele przeszła i wycierpiała, ale to nie powód, żeby tak krzywdzić innych. Cóż, może ojciec ją przyjmie i El zacznie życie na nowo... Oby tylko teraz wszystko było dobrze. Chociaż wspomnienia pewnie nie pozwolą jej być szczęśliwą. Poczucie winy pewnie też się odezwie. Ech, szkoda, że nie chce dać Brooke szansy.
OdpowiedzUsuńZawsze miałam jakiś sentyment do Elizabeth, w gruncie rzeczy ją lubiłam, ale niestety po tym rozdziale utraciła moją sympatię. Według mnie zachowała się jak zwykła suka, mowa tutaj o rozmowie z Brooke. Wszyscy się od niej odwrócili, bo przecież mieli do tego spory powód, a kiedy przyjaciółka wyciągnęła rękę na zgodę, ta zachowała się w taki okrutny sposób. Przecież jeszcze można było wszystko naprawić... Generalnie jestem przerażona tym, co El przeżyła w swoim życiu. Najpierw te liczne upokorzenia, wykorzystywania, pobicia, a potem pobyt w klinice odchudzającej, śmierć matki a wreszcie praca w charakterze prostytutki, byleby tylko uzyskać wymarzone ciało. Teraz lepiej rozumiem jej motywy związane z zemstą, w końcu przez długi czas gromadziła w sobie złość i gorycz...
OdpowiedzUsuńSzkoda, że to opowiadanie już się kończy :) Jeśli zaś chodzi o zwiastun nowego, to bardzo mnie zainteresował.
Pozdrawiam <3
Żałuje, ze to opowiadanie się kończy, bo bardzo odbiega od większości. Jest nie typowe, co dodaje mu na plus oczywiście:) Rozdział świetny ,chociaż postawa Elizabeth jest nieciekawa. Budzi wielką antypatię wśród znajomych. Czekam na epilog z wielką niecierpliwością! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę :*
ok zacznijmy od samej rozmowy co wszystko wyjaśniło, ale końcowa postawa Elizabeth nie jest zaspecialna, ale co się dziwić dużo w życiu przeszła, nie wiem co może dalej się wydarzyć. wątpię że epilog skończy się happy endem ale i tak czekam z niecierpliwością xx
OdpowiedzUsuńŚwietny ;)
OdpowiedzUsuńOpowiadanie bardzo mi się podoba. Jak na razie przeczytałam ten rozdział i trzy pierwsze, ponieważ nie miałam więcej czasu. Ale kiedy nadrobię, na pewno zostawię po sobie dłuższy komentarz. Naprawdę podoba mi się twoja twórczość. :)
OdpowiedzUsuńhttp://undead-fanfiction.blogspot.com/
Szkoda mi Elizabeth. Dużo w życiu przeszła i ciągle się gubi. Mogła inaczej postąpić. Zawsze ją lubiłam, pomimo okrucieństwa i tylu błędów. Szkoda, że opowiadanie się kończy, bo jest świetne. Jednak na El już przyszedł chyba czas...
OdpowiedzUsuńOoo kobieto, kocham cię! Masz naprawdę talent do pisania, mam nadzieję, że szybko znajdziesz wenę i zaczniesz nowego bloga bo naprawdę cię uwielbiam. <3 Czytając ten rozdział aż się popłakałam z emocji.:*
OdpowiedzUsuńwidze ze ktos tutaj oglada skins ;) jednak nie za bardzo mi sie podoba to ze cala koncowke zerznelas z dialogu mini z liv, na pewno byloby lepiej gdybys sama to napisala :)
OdpowiedzUsuń