Od autorki: Przepraszam za tą prawie miesięczną nieobecność. Musiałam sobie kilka rzeczy poukładać, wybaczcie. Dziękuję za wasze komentarze i naprawdę przemiłe słowa. Kocham Was ♥ Mam nadzieję, że następny rozdział dodam w przeciągu 2 tygodni. Jak wasze oceny na koniec roku? U mnie dość słabo...
Don't have to raise my tone
Take the level and bring it down
I just want you to know
I got no trouble with what you said
I don't even think you're wrong
It's how you say it
You lose your head
Girl I'm standing right in front of you
Elizabeth ziewnęła półgębkiem,
wchodząc do kawiarni rodziców Liama. Uśmiechnęła się do przyjaciela, stojącego
za ladą i podeszła w jego stronę. Usiadła na krześle, rozglądając się po
wnętrzu. Prawie nic się tu nie zmieniło. Ludzie wciąż wpadali tutaj po pracy
lub po szkole, aby wypić pyszną kawę lub przekąsić coś na lunch.
Liam nie zapytawszy się o zamówienie
Elizabeth, od razu zabrał się za przygotowywanie kawy dla niej. Dziewczyna
uśmiechnęła się delikatnie na ten widok. Kiedy trzy minuty później, w wysokiej
szklance czekała na nią mokka, która kusiła swoim zapachem, chwyciła cukier i
wsypała odpowiednią ilość. Mieszając łyżeczką, uśmiechała się delikatnie.
- A może już nie lubię mokki? –
spytała, uśmiechając się w stronę Liama, który podawał kolejną filiżankę kawy
klientowi. Chłopak prychnął, patrząc na nią z rozbawieniem:
- Proszę cię. Zamawiasz mokkę od
trzech lat. Myślisz, że uwierzę, że przez te kilka miesięcy nagle ci się to
odwidziało? – roześmiał się. Eliza westchnęła, wciąż się uśmiechając. Czy tego
chciała, czy nie, Liam znał ją na wylot. Cóż, no prawie.
Podczas, gdy chłopak obsługiwał
kolejnych klientów, ciemnowłosa z ciekawością obserwowała ludzi w kawiarence. Z
rozmyślań wyrwał ją pogodny głos:
- Elizabeth! – usłyszała za plecami
mamę Liama. Odwróciła się, uśmiechając szeroko. Kobieta ruszyła w jej stronę i
uściskała mocno. – Wróciłaś na dobre? – spytała, siadając obok i posyłając
synowi uśmiech.
- Tak, już nigdzie się nie wybieram
– zaśmiała się, uśmiechając się ciepło w stronę kobiety. Karen Payne zawsze
była dla niej jak druga matka. Często opiekowała się nią, kiedy rodzice byli w
pracy i zawsze świetnie się z nią dogadywała. Karen dawała jej ciepło, którego
nie zapewniała jej prawdziwa matka. Elizabeth nie potrafiła słowami wyrazić
wdzięczności jaką odczuwała wobec niej.
- Świetnie – ucieszyła się, kładąc
jej dłoń na ramieniu. – Może wpadniesz do nas na obiad w sobotę razem z mamą? –
zaproponowała.
Elizabeth na chwilę wstrzymała
oddech, otwierając szerzej oczy. Szybko odchrząknęła i wzięła głęboki oddech,
nie dając nic po sobie poznać. Wysiliła się na uśmiech i powiedziała nieco
drżącym głosem:
- Cóż… Ja z chęcią wpadnę, ale mama
niestety będzie w pracy – powiedziała. Kłamstwo z trudem przeszło jej przez
gardło. Spuściła więc wzrok, nie chcąc kłamać kobiecie prosto w oczy.
Sama nie wiedziała, dlaczego nikomu
nie chce powiedzieć o tym, że jej mama nie żyje. Chociaż wiedziała. Kierowało
nią głupie przekonanie, że przyznanie się do tego to słabość. A nie była słaba.
Nie mogła być. Już nie. Nie chciała litości,. Teraz zniesie wszystko, ale nie
litość. Powie Liamowi o jej mamie, kiedy będzie po wszystkim. Przysięgła sobie,
że tak będzie i dotrzyma słowa.
- Oczywiście, z chęcią przyjdę –
uśmiechnęła się przyjaźnie.
- W takim razie widzimy się o czwartej.
***
Obiad u państwa Payne minął w spokojnej,
przyjaznej atmosferze. Elizabeth płynnie omijała temat jej matki i odbiegała od
tego tematu. Dochodziła już siódma wieczorem, kiedy dziewczyna opuszczała dom
przyjaciela. Ruszyła ulicą, zmierzając w stronę przystanku autobusowego.
Kiedy przeszła dwadzieścia metrów,
zwolniła kroku przed niedużym, jednopiętrowym domem z numerem 35. Teraz stał
pusty, jednak jeszcze pół roku temu, mieszkała w nim razem z mamą. Spędziła tam
całe swoje dzieciństwo, mając jedynie kilka metrów do swoich najlepszych
przyjaciół. To właśnie mieszkanie na jednej ulicy ich połączyło. Zaraz obok
dawnego domu Elizabeth mieścił się kolejny dom, który zamieszkiwała rodzina
Marshall.
Był to dom, w którym Elizabeth
spędziła naprawdę dużą część swojego życia. Godzinami potrafiły przesiadywać na
balkonie lub w domku na drzewie , plotkować i bawić się lalkami, kiedy były
mniejsze. El westchnęła cicho i
pokręciła głową, chcąc wyrzucić te myśli z głowy. To wspomnienia. Tego już nie
ma.
Ruszyła dalej mijając dom Brooke i
nawet nie zerkając na niego.
Dochodziła godzina dziewiętnasta, a
Elizabeth nie bardzo wiedziała co ze sobą zrobić. Po kilku minutach namysłu,
ruszyła do pierwszego lepszego sklepu z alkoholem i kupiła pół litrową butelkę
wódki. Schowała ją do torby i ruszyła na wzgórze, gdzie kiedyś lubiła siedzieć
cały dzień, patrząc się na miasto.
Dopadł ją dziwny nastrój. Nagła
samotność. Smutek. W piersi poczuła kłujący bol, który wcześniej jej nie
opuszczał, jednak teraz stał się trudny do zniesienia. Usiadła na ławce i
otworzyła butelkę z trunkiem. Spojrzała na przezroczystą ciecz, marszcząc nos,
kiedy doleciał do niej nieprzyjemny zapach alkoholu. Wzruszyła ramionami i
pociągnęła solidny łyk. Skrzywiła się, czując pieczenie w gardle. Po kilku
łykach przyzwyczaiła się do smaku wódki.
Poczuła się, jak wszystkie jej kończyny
się rozluźniają, a obraz zaczyna kołysać się przed oczami. Po chwili do jej umysłu
dotarło wspomnienie sprzed ponad roku. Pierwsze zetknięcie z alkoholem…
Elizabeth sama nie wiedziała
dlaczego w ogóle przyszła na tą imprezę. To nie było w jej stylu. Krążyła w
koło, nie ściągając na siebie zbytniej uwagi. Zmierzała ku wyjściu, kiedy drogę
zastąpił jej wysoki i przystojny chłopak, Matty.
Dziewczyna od razu zauważyła, że
jest mocno pijany. Spojrzał na nią zamglonym wzrokiem i przyciągnął do siebie.
Otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia i próbowała się wyrwać, jednak jego uścisk
był zbyt silny.
- Puść mnie – wyjąkała. On jednak
jej nie posłuchał. Zamiast tego pchnął ją na ścianę i zachłannie wpił się w jej
usta. Elizabeth nie oddała pocałunku, jedynie poczuła jak po jej policzkach
płynął łzy. Serce biło jej niemiłosiernie, a strach przejął nad nią kontrolę.
Nie mogła się ruszyć.
Kiedy w końcu się odsunął, spojrzał
na nią krzywo, chwycił za ramiona i popchnął w kierunku drzwi.
- Co ty tu do cholery robisz,
ofiaro?! – wrzasnął. – Wpierdalaj stąd – wysyczał.
Nie trzeba jej było tego dwa razy
powtarzać. Zrobiła kilka chwiejnych kroków do tyłu, a zanim wyszła z domu,
sięgnęła po szklaną butelkę wypełnioną alkoholem. Zaczęła biec przed siebie,
nie mogąc uspokoić się po tym, co się właśnie wydarzyło. Potarła obolałe
ramiona i wybuchła płaczem, który przeciął ciszę panującą wkoło.
Po niespełna pięciu minutach butelka
stała pusta, a dziewczyna stawiała chwiejne kroki, poruszając się w
nieokreślonym kierunku. Zanim zdążyła zareagować, poczuła jak dwie osoby
ciągnął ją do tyłu. Nie widziała ich twarzy, słyszała jedynie śmiechy. Damskie
śmiechy. Zaczęła się szarpać, jednak alkohol sprawił, że miała jeszcze mniej
siły niż zwykle.
Została rzucona na twardą ziemię, a
następnie poczuła jak czyjaś dłoń wymierza jej siarczysty policzek. Eliza
jęknęła cicho i spojrzała w górę. Dostrzegła ziemne, niebieskie oczy i ciemne
włosy. Olivia. Dziewczyna Matty`ego.
- Chyba musisz się nauczyć kilku
rzeczy – warknęła Liv, a jej dwie koleżanki się zaśmiały. – Po pierwsze, jakim
kurwa prawem w ogóle tu jesteś, co?!
- Ja… - zaczęła dziewczyna, jednak
niedokończyła zdania, gdyż silne uderzenie w brzuch odebrało jej dech w piersi.
- Daruj sobie. Nie obchodzi mnie to
zbytnio. Widzę, że trochę wypiłaś. Na pewno masz ochotę na więcej, prawda? –
zaśmiała się Liv i kiwnęła dłonią. Po chwili trzymała butelkę wódki.
Przytrzymała twarz Elizabeth i wlała jej trunek do gardła. Część wypłynęła z
jej ust i pociekła po szyi.
- Połknij to, szmato – syknęła
ciemnowłosa, zaciskając usta w wąską linię, napawając się widokiem
przestraszonej Elizabeth.
Dziewczyna naprawdę nie chciała tego
robić. Czuła się tak, jakby jej wnętrzności miały eksplodować , jeżeli wypije
chociaż trochę więcej. Z jej oczu wciąż płynęły łzy. Zmusiła się do połknięcia
gorzkiego płynu. Zaraz po tym, zaczęła się dusić i kaszleć, błagając o oddech i
świeże powietrze.
Ten koszmar trwał prawie pół
godziny. Zostawiły ją leżącą na ziemi, bezsilną i błagającą o pomoc. W końcu
ogarnął ją upragniony sen, a kiedy się obudziła, leżała na kanapie, na ganku
swojego domu. Nigdy nie dowiedziała się jak się tam znalazła.
Elizabeth nie zauważyła, kiedy z jej
oczu popłynęły łzy, a oddech stał się urwany Bolesne i upokarzające wspomnienie
było tak realne w jej umyśle, że znów poczuła się, jakby cofnęła się do tamtego
dnia. Przypomniała sobie jak bezsilna i słaba była.
Kiedy ból powrócił, poczuła zdwojoną
determinację do zniszczenia życia ludziom ze swojego otoczenia. Będą cierpieć
tak samo jak ona. Nienawidziła ich z całego serca. Jęknęła cicho, odgarniając
włosy z twarzy i objęła się ramionami.
Przymknęła na chwilę oczy, próbując
uspokoić oddech. Kiedy rozchyliła powieki, zachłysnęła się powietrzem i
podskoczyła delikatnie. Czuła na sobie palące spojrzenie niebieskich oczu
Brooke. Przez kilka sekund patrzyły się na siebie w milczeniu, zadając nieme
pytania. Brooke odezwała się jako pierwsza, zaraz po tym jak westchnęła cicho:
- Możemy porozmawiać? – spytała niepewnie,
patrząc się na Elizabeth zza grzywki.
- Nie wiem… - powiedziała
zachrypniętym głosem, a po chwili odchrząknęła. – Nie wiem czy chcę z tobą
rozmawiać, Brooke. – Elizabeth oblizała wargi i spojrzała na blondynkę,
zaciskając usta.
Cudowny rozdział. Czekałam na niego długo i się opłaciło.
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz. To przez co preszła Elizabeth jest okropne, a najgorsze w tym jest to, że tacy ludzie chodzą po naszym świecie i jest coraz z nimi gorzej.
Nie mogę się doczekać kiedy wyjaśni się ta hisotria z Brooke, co ona jej takiego zrobiła, że ta nie chce z nią rozmawiać. To jest najdłuższy komentarz jaki kiedykolwiek napisałam. A tak prze okazji to zapraszam do mnie ;)
kghdfhjtfgyunk *________________*
OdpowiedzUsuńNie wiem co powiedzieć... w skrócie zawalisty!! xD (bardzo ładnie mówiąc)
Mam nadziję, że następny dodasz szybciej :)
Zapraszam na mojego: http://illbedrunkagain.blogspot.com/
Pozdrawiam :*
Ddisbsucvssuzvd czekam na nexta O,o mam nadzieję że szybko sie pojawi. Ogólnie super, chociarz liczyłam na coś dłuższego :P Ciekawe o czym bd gadać... Ehh no poprawiam oceny xd Pozdrawiam -A.
OdpowiedzUsuńniesamowity rozdział, nie mogę doczekać się na następny. a co do ocen to nawet nieźle tylko trochę poprawek ;/ uwielbiam Twoje opowiadanie ;* <3 @love_cookies3 xx
OdpowiedzUsuńW sumie nie dzieje się zbyt wiele, ale podoba mi się :*
OdpowiedzUsuńGenialny, piękny i w ogóle. Współczuję Elizabeth takiej przeszłości. Nie dziwię się, że chce ich wszystkich zniszczyć.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnego rozdziału <3
W dalszym ciągu sądzę, że zemsta nie jest zbyt dobra jako lek na nieprzyjemne wspomnienia, ale im bardziej odsłaniasz przed nami sekrety przeszłości Elizabeth, tym lepiej rozumiem ją i motywy, jakimi się kieruje. Złość musiała się gromadzić w jej ciele bardzo długo i w końcu wybuchnęła, teraz jedynie obawiam się tego konsekwencji.
OdpowiedzUsuńWedług mnie dziewczyna powinna powiedzieć Liamowi i jego rodzicielce prawdę o swojej mamie. W końcu widać, że zarówno młody Payne, jak i Karen, bardzo troszczą się o Elizę i chcą dla niej jak najlepiej, mają znakomity kontakt. Nie ma sensu okłamywać ich w tej sprawie, zwłaszcza że brunetce ciężko jest to wszystko ukrywać. Mając ich wsparcie poczułaby się lepiej, może nawet zaniechałaby swojego planu...
Tamto wspomnienie z Olivią w roli głównej... Totalnie mnie zaszokowało. Jak można być tak okrutnym? Co tym dziewczynom strzeliło do głowy, że znęcały się w taki sposób nad kimś zupełnie niewinnym? Najbardziej przerażające jest to, że na świecie robi się od takich przykrych osób. Na miejscu El również czułabym się upokorzona. To dlatego ona teraz chce rekompensaty za cały swój ból i łzy.
Nie podoba mi się, że Elizabeth szuka ukojenia w alkoholu. To się może źle dla niej skończyć, a po co młodej, ładnej dziewczynie takie paskudne uzależnienie?
Jestem strasznie ciekawa, jak przebiegnie rozmowa z Brooke, o ile Beth nie będzie chciała się wymigać. Zakończyłaś w takim momencie, że wprost nie mogę się doczekać nowego rozdziału ;p
Pozdrawiam :*
Wow miazga *.* coś mi się wydaję, że jeszcze się przekonamy kto wtedy zaniósł Elizabeth do domu.
OdpowiedzUsuńCzekam na nn
Kukardka, xoxo
Elizabeth.. kurczę, sama nie wiem co myśleć. Napisałabym, że rozumiem jej motywy działania, ale guzik wiem, bo to co przez co przeszła jest nie do wyobrażenia. Aż ciarki mnie przechodziły, gdy opisywałaś sytuację, gdy dwie dziewczyny znęcały się nad nią na ulicy, wlewając do ust pełno wódki.. na samą myśl, skręca mnie w żołądku. Dziwne, że ukrywa śmierć swojej mamy, nie jest to powód do wstydu.. przecież nikt nad nią nie musi się litować, ale by jej też ulżyło, jakby o tym komuś powiedziała. Liczę, że kolejny rozdział będzie szybciej. Pozdrawiam i zapraszam do siebie.. /przewrotnosc-losu/
OdpowiedzUsuńNic dziwnego, że teraz chce się mścić. Po tym, co przeszła... to pewnie nie jedyne takie przykre zdarzenia z jej życia. Mam tylko nadzieję, że ta chęć zemsty nie obróci się przeciwko niej. Jak to jej matka nie żyje? Czemu? Co się stało? Może powinna z kimś o tym porozmawiać, może wtedy byłoby jej łatwiej... Alkohol nie załatwi sprawy. Dlaczego ona nie chce rozmawiać z Brooke? Przecież ta dziewczyna nic jej nie zrobiła. W końcu przyjaźniły się kiedyś. A może jednak coś się stało... Cóż, mam nadzieję, że jednak poważnie ze sobą porozmawiają. ;) Teoretycznie po tej przemianie jej życie powinno zmienić się na lepsze, ale jak widać, wcale tak nie jest.
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że Elizabeth miała ciężkie życie, ale nie myślałam, że aż tak. Jak można być takim brutalnym... Te dziewczyny były okropne. Szczerze, to nie dziwię się Elizabeth, że chce się zemścić. W końcu tyle przez nich wszystkich się nacierpiała. Chce się odegrać, rozumiem to. Chyba dopiero teraz zrozumiałam jej zachowanie. Dobrze, że wstawiłaś tutaj ten fragment. Teraz naprawdę jest mi łatwiej wczuć się w jej sytuację. Nie rozumiem jednak dlaczego nie chce powiedzieć swojemu przyjacielowi i jego matce, że jej matka nie żyje. W końcu miała z nimi świetne kontakty, więc dlaczego nie chce tego zrobić? Mam wrażenie, że Elizabeth jest zbyt bardzo przewrażliwiona na punkcie tego, że ktoś pomyśli, że jest ona słaba. Mam nadzieję, że w końcu jej poglądy na to wszystko się zmienią.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że dziewczyna zgodzi się jednak porozmawiać z Brooke. Przyjaźniły się, więc wydaje mi się, że zasługuje na rozmowę. Nie od razu na wyżalanie się, odbudowę przyjaźni, ale mogą porozmawiać, spróbować coś wyjaśnić. Mam nadzieję, że tak będzie, i że to im się uda.
Pozdrawiam ;3
P.S. Zapraszam do siebie na nowy rozdział. ;)
http://otchlan-czasu.blogspot.com/
Biedna Elizabeth, strasznie jej współczuję i kiedy to czytałam miałam łzy w oczach... Oby dała im nauczkę, szczerze mówiąc to czekam aż zacznie się robić zła jak A. hahaha nic. Czekam na następny rozdział :) @herocher
OdpowiedzUsuńJesteś blogerem? Zależy Ci na obserwatorach i lajkach? Jeśli tak to ta strona jest idealna dla Ciebie!
OdpowiedzUsuńwww.StayFamous.pl To strona dzięki której kilkukrotnie zwiększysz liczbę obserwatorów i lajków na swoim blogu i fanpage! Na stronie znajdziesz loginy oraz hasła do kont Google (blogger, youtube) oraz Facebooka! Wystarczy się zalogować i zaobserwować swojego bloga czy polubić swój fanpage!
Możesz nam pomóc w rozbudowie strony, wystarczy, że na swoim blogu dodasz krótką wzmiankę o naszej stronie. Lub zrobisz konto w Google czy Facebooku z wymyślonymi danymi (np. Jan Kowalski, Warszawa, 1990r. mail: hehe34@gmail.com, hasło: stayfamous) i udostępnisz na stronie jego login oraz hasło.
No i co ja mam ci napisać? Że to jest najlepszy blog? To już chyba wiesz ;) ale nie jestem w stanie więcej napisać. <3
OdpowiedzUsuń