Od autorki: Czuje, że powoli się wypalam, jeśli chodzi o to opowiadanie. Ale dam radę. Bo lubię tą historię i mam już zarysowaną fabułę. No i szkoda mi ją opuszczać, jest zbyt ciekawa. Co tak u was, kochani? Ja od środy siedzę w domu chora, ale jutro już wychodzę ze znajomymi się zabawić. Czas najwyższy.
Szkoła zabiera mi dużo wolnego czasu, dlatego jak widzicie, piszę tylko jednego bloga naraz. Ale jakoś w połowie października startuję z nową historią. Także czekajcie cierpliwie. Aktualnie jestem w trakcie robienia zwiastunu. Teraz możecie zobaczyć przedsmak przedsmaku opowiadania. Haha. Kliknijcie >tutaj<
Tym czasem zapraszam na nowy rozdział! Jest taki spokojny, w sumie nic się tu nie dzieje, ale takie też muszą być. Do napisania! x
Samotna. Wracam do pustego domu.
Nikt tam nie czeka.
Może najwyższy czas, aby kogoś tam wpuścić?
Aby zaufać i pojąć ryzyko?
Elizabeth
siedziała w domu, ucząc się na sprawdzian z chemii, który miał być we wtorek.
Dziewczynę trochę dobijał fakt, że jest sobotni wieczór, a ona siedzi sama w
domu. Ogarnęła ją samotność i nagła chęć wyjścia gdziekolwiek. To uczucie potęgował
fakt, że jej mózg nie przyswajał w tym momencie nowych informacji, kompletnie
nie mając ochoty na naukę. Robbins zamknęła więc podręcznik i chwyciła telefon
komórkowy. Z listy kontaktów wybrała numer Brooke i chwilę się wahała, zanim
kliknęła zieloną słuchawkę. W końcu westchnęła i zrobiła to.
Usłyszała
kilka sygnałów, po czym w słuchawce rozległ się głos Brooke:
- Halo?
- Cześć
Brooke, tak się zastanawiałam... Czy nie masz ochoty do mnie wpaść na noc? –
spytała Elizabeth, przygryzając wargę i bawiąc się niecierpliwie długopisem.
- Właściwie
to czemu nie? – powiedziała Brooke. – Wyślij mi swój nowy adres, okej? Będę jak
najszybciej.
- Okej,
do zobaczenia! – pożegnała się Elizabeth i rozłączyła się. Wysłała Brooke
adres. Czuła, że przyjaciółka zacznie wypytywać, dlaczego Eliza nie mieszka już
obok niej. No i oczywiście spyta się, gdzie jest jej mama.
- Coś
wymyślę – mruknęła i wstała z miejsca. W domu panował bałagan, więc
stwierdziła, że powinna trochę posprzątać, zanim przyjdzie Brooke.
Skończyła pięć minut przed
przyjściem Brooke. Dziewczyna stała w progu, z dużą, fioletową torbą na
ramieniu, uśmiechając się ciepło do Elizy. Na ten widok, serce ciemnowłosej
ścisnęło się lekko, gdyż przypomniała sobie czasy, kiedy nocowania były ich
prawie cotygodniową tradycją. Były sobie takie bliskie...
- Jesteś głodna? – spytała
Elizabeth, kiedy Brooke ściągnęła buty i położyła torbę na korytarzu.
- W sumie to tak. Mam ochotę
na chińszczyznę, co ty na to? – spytała Brooke, a Elizabeth energicznie kiwnęła
głową.
- Świetny pomysł. Chińszczyzna
chodzi za mną już od kilku dni – zaśmiała się i kiedy już zamówiły jedzenie,
poszły do pokoju Elizabeth i usiadły na łóżku, puszczając płytę Ellie Goulding.
- Ej, Elizabeth, gdzie jest
twoja mama? – spytała blondynka, a Elizabeth zaklęła w duchu. To pytanie padło
szybciej niż przypuszczała. Dlatego też zająkała się trochę, zanim wymyśliła
kłamstwo:
- Pojechała do swojej
koleżanki na kilka dni – odpowiedziała uśmiechając się nerwowo.
- Rozumiem – odpowiedziała
Brooke, nic nie podejrzewając. – A tak w ogóle, co jest między tobą a Malikiem?–
spytała, zerkając na przyjaciółkę z podejrzanym uśmieszkiem.
- Nic, po prostu robimy razem
projekt – powiedziała Elizabeth, patrząc Broooke odważnie w oczy. Blondynka
spojrzała na nią podejrzliwie, po czym prychnęła i pokręciła głową.
- Nie myśl, że uwierzę w to
gówno, skarbie – zaśmiała się. – Znam cię zbyt długo. Nawet mimo tego, że tak
długo cię nie było.
Elizabeth milczała uparcie
przez chwilę, unikając palącego spojrzenia Brooke. Zacisnęła usta i zerknęła na
Brooke.
- Okej… Więc powiedzmy, że coś
między nami jest. Ale ja nie wiem co. Nawet nie wiem czego on chce, ani czego
ja chcę – mruknęła, kręcąc głową i wzdychając. Miała mętlik w głowie. Nie
wiedziała czy może ufać Zaynowi. Co prawda, ona sama nie była aktualnie osobą
godną zaufania, ale mimo wszystko, Zayn o tym nie wie. Tego wszystkiego nie ułatwiał
fakt, że Zayn tak szybko ją oczarował. Ale pamiętała, że od zawsze to robił.
Kiedyś był zupełnie inny niż teraz, jednak ona trzymała dystans. A przynajmniej
się starała, bo kilka wieczorów temu, kiedy o mało się nie pocałowali, była
gotowa to zrobić. Chciała tego.
- To znaczy? Jakieś szczegóły?
Proszę... – spytała Brooke, robiąc proszącą minę, patrząc na nią z ekscytacją.
Elizabeth uśmiechnęła się mimowolnie i położyła poduszkę za plecy, opierając
się o ścianę.
- Oprócz tego, że spotykamy
się, robiąc projekt, spotkaliśmy się jeszcze dwa razy. I... Prawie się
pocałowaliśmy – powiedziała, nie kończąc wypowiedzi. Zobaczyła jak oczy
blondynki zalśniły, a ona cicho pisnęła z zaskoczenia.
- Żartujesz?! – krzyknęła. –
Chwila, ale jak to prawie? – spytała, unosząc jedną brew. Jak powiesz, że
spanikowałaś, to uduszę cię własnymi rękami.
- Nie spanikowałam. Zadzwonił
mi telefon. I szczerze mówiąc, to ty dzwoniłaś – powiedziała Elizabeth, a po
chwili wybuchnęła śmiechem, widząc minę Brooke, która była mieszanką
zaskoczenia, rozbawienia i złości na samą siebie.
- O nie... – jęknęła. – Chyba
przestane do ciebie dzwonić – wywróciła oczami, po czym roześmiała się. – Chciałabyś
czego więcej? – Brooke drążyła temat. Elizabeth zarumieniła się delikatnie i
westchnęła w duchu. Cóż, przynajmniej nie wypytuje się zmianę domu – pomyślała.
- Nie wiem... Chyba... Nie
ufam mu trochę – powiedziała cicho.
- Z jednej strony ci się nie
dziwię, bo to w końcu Zayn, ale... On już od dawna nie jest tą osobą, jaką był.
Myślę, że powinnaś zaryzykować. Bo raczej nikt nie powie ci, jaki naprawdę jest
teraz Zayn. Nikt go teraz nie zna. Stał się samotnikiem, nie mam pojęcia
dlaczego. Nie wiem co takiego się stało, chociaż krąży wiele plotek.
- Tak, zauważyłam to –
mruknęła Elizabeth. – Ale nie wiem, czy on chce się angażować. Może źle to
odebrałam?
- Oh proszę cię. Zaprosił cię
na randkę, prawda – Elizabeth kiwnęła głową. – Chciał cię pocałować i
ewidentnie jest tobą zainteresowany, więc nie pieprz głupot, Robbins –
powiedziała, uderzając przyjaciółkę w ramię. Obie się zaśmiały, a ich dalszą
rozmowę przerwał dzwonek do drzwi.
- Jedzenie! – wykrzyknęły
obie, uśmiechając się szeroko i wstając z łóżka.
***
Kilka dni później, Elizabeth
po lekcjach postanowiła zajść do kawiarni mamy Liama. Miała nadzieję też, że
zasta tam szatyna, z którym dość dawno nie rozmawiała. Ze słuchawkami w uszach,
przeszła przez kilka ulic i stanęła przed wejściem do kawiarni. Pchnęła drzwi i
weszła do środka, słysząc cichy dzwoneczek. Uśmiechnęła się, widząc Liama,
który przyjmował zamówienie od dwóch dziewczyn z ich szkoły. Kiedy chłopak ją
zauważył, pomachał w stronę ciemnowłosej i po chwili stanął za ladą, obdarzając
ją szerokim uśmiechem.
- Cześć El, co słychać? –
zagadnął Liam, nakładając kawałek ciasta na talerzyk. Przygotował także kawę i
po chwili położył porcję przed Elizabeth.
- Mniam, ciasto malinowe.
Kocham cię, wiesz? – spytała Elizabeth, z błyskiem w oczach, biorąc kawałeczek
ciasta do ust. Mruknęła z zadowoleniem.
- Wiem – roześmiał się.
- Wracając do twojego pytania,
to w sumie nic nowego. Powoli nadrabiam zaległości w nauce i takie tam –
mruknęła Elizabeth, spuszczając wzrok i upijając łyk kawy.
Liam pokiwał głową i po0
chwili westchnął, przerywając przygotowanie kawy dla klienta, który siedział
kilka stolików dalej. Zagryzł wargę i spojrzał na przyjaciółkę swoimi ciemnymi,
łagodnymi oczami.
- Uhm, El? – spytał niepewnie,
a dziewczyna uniosła głowę i spojrzała na niego pytającym wzrokiem. –
Pogodziłaś się z Brooke? Czy jak?
Elizabeth milczała przez
chwilę, myśląc nad tym, co odpowiedzieć. Sama do końca nie wiedziała jak nazwać
stan, w jakim znajdowała się ich znajomość. W końcu wzruszyła delikatnie
ramionami i odpowiedziała:
- Tak... Wyjaśniłyśmy sobie
parę spraw. Co prawda wciąż nie jest tak jak dawniej i wydaje mi się, że prędko
nie będzie... – powiedziała w zamyśleniu. – Ale staramy się, a to ważne,
prawda? – Liam kiwnął głową. – Poza tym, cieszę się, że udało nam się pogodzić.
Teraz tylko na powrót musimy stać się zgraną paczką – powiedziała, uśmiechając
się szeroko.
- Dokładnie – potwierdził Liam. – Mówiąc
szczerze, ostatnio trzymałem się na uboczu, jeśli chodzi o waszą dwójkę, bo nie
wiedziałem jak wygląda sytuacja. Ale teraz już wiem, więc będzie tylko lepiej.
Liam chciał powiedzieć coś
jeszcze, jednak zza zaplecza wyszła jego mama i pogoniła go, aby szybciej obsługiwał
klientów, a nie rozmawiał z Elizabeth. Następnie obdarzyła przyjaciółkę syna
uśmiechem.
-Pani Payne? – spytała
Elizabeth, zatrzymując mamę Liama. – Czy Liam mógłby wyjść trochę wcześniej?
Chciałabym z nim spokojnie o czymś porozmawiać... – spytała nieśmiało, a jej
policzki delikatnie się zaróżowiły. Kobieta kiwnęła głową.
- W porządku. Nie zasłużył
sobie, ale dla ciebie zrobię wyjątek – mrugnęła okiem do dziewczyny, a
Elizabeth roześmiała się i kiwnęła głową, dziękując. Kiedy Liam wrócił za ladę,
jego mama oznajmiła mu, że może wcześniej wyjść. Chłopak spojrzał na nią zdziwiony,
a następnie zerknął na El, która posłała mu niewinny uśmiech.
Uznał, że mama nie żartuje i
przebrał się w zwykły podkoszulek, na który narzucił bluzę z kapturem. Pożegnał
się z rodzicielką i powiedział:
- Jeśli będziesz potrzebowała
pomocy, to dzwoń, okej? – Cmoknął ją w policzek.
- Jasne. Leć już! – pogoniła
go.
Kiedy Liam podszedł od
Elizabeth, która wciąż siedziała na krześle przy ladzie, uśmiechnął się do
niej, unosząc brwi.
- Zgaduję, że miałaś coś
wspólnego z tym, że mama wypuściła mnie wcześn9iej, czyż nie – spytał, na co
Elizabeth wzruszyła ramionami, po czym uśmiechnęła się niewinnie. Wstała z
krzesła i stanęła obok chłopaka.
– Tak poważnie, to tak,
poprosiłam ją o to, bo chciałam na spokojnie porozmawiać. – powiedziała
Elizabeth, biorąc głęboki oddech i oblizując wargi.
- Oh, okej – odpowiedział
Liam.
Udali się do parku, siadając
na ławce przy starym boisku do koszykówki.
- Więc... O czym chciałaś
pogadać? – spytał Liam z lekkim niepokojem w głosie. Nie miał pojęcia o czym
Elizabeth może chcieć rozmawiać. Mówiąc szczerze, wiedział, że teraz dziewczyna
jest trochę nieobliczalna i nie wiedział czego może się po niej spodziewać.
Elizabeth milczała i utkwiła
wzrok w chmurach, które przybierały coraz ciemniejszą barwę. Przymknęła oczy,
próbując w myślach sformułować pytanie, które chciała zadać już od dwóch dni. W
końcu zebrała się w sobie i wykrztusiła:
- Liam... Gdzie jest twój
tata? – spytała i dopiero po kilku długich sekundach zerknęła na twarz
chłopaka, która wykrzywiła się w bólu. Jego oczy zastygły, wpatrując się w
Elizabeth, a umysł został zaatakowany przez setki myśli i wspomnień.
Zamknął oczy i schował twarz w
dłoniach.
JEŚLI JUŻ TU OTARŁAŚ/EŚ, SKOMENTUJ, PROSZĘ! x
Rozumiem Cię, bo sama piszę bloga i ta cholera szkoła naprawdę odbiera cały nasz czas :/.
OdpowiedzUsuńCzekam na nowy rozdział x
Genialne *.*
OdpowiedzUsuńExtra ! Genialne :D
OdpowiedzUsuńSuper rozdział czekam na nexta :-):-)
OdpowiedzUsuńDla mnie rozdział nie jest nudny, tak naprawdę jest świetny. ;) Pytanie Elizy i odpowiedzenie na nie będzie dla Liama ciężkim przeżyciem. Bardzo mu tego wszystkiego współczuję. Fajnie, że El i Brooke znów próbują się ze sobą zaprzyjaźnić. Oby tak dalej. :)
OdpowiedzUsuńCzekam na nn. :)
Super *o* Czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńSwietny ! Jestem ciekawa co dalej i czy bd z Malikiem :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Brooke i El pogodziły się choć częściowo. Sądzę, że ich przyjaźń ma szansę powrócić do normy - to chyba pomogłoby Elizabeth powrócić do normalnego stanu. Bo to, że wciąż się mści nie jest normalnością. Mimo wszystko lubię naszą bohaterkę - mam w sobie jakąś słabość do pewnych "czarnych inaczej" charakterów.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Malik nie zamierza wykorzystać i porzucić El.
Pozdrawiam ;)
To nie jest nudne!!! To jest GENIALNE!!!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :)
Weny życzę :*
Świetny !! Czekam na następny ^^
OdpowiedzUsuńDobry pomysł z tym zaproszeniem Brooke na noc, zwłaszcza, że dziewczyny stopniowo odbudowują swoją przyjaźń. Im więcej czasu będą ze sobą spędzać, tym szybciej ich relacje się poprawią. Hm, ja się sama zastanawiam, co właściwie jest między Zaynem a Elizabeth. Prawdę powiedziawszy, tak samo jak główna bohaterka, nie do końca ufam Malikowi, mam wrażenie, że on wie o El zdecydowanie więcej, niż przyznaje, a te jego zaloty to element jakiejś chorej gry. Jeśli zamierza się nią zabawić a potem porzucić, to osobiście nakopię mu do dupy, naprawdę. To samo będzie z Elizą, jeśli się od niego odwróci. W końcu ona jest nieprzewidywalna.
OdpowiedzUsuńWspółczuję Liamowi, to straszne być między takim młotem i kowadłem, ale jego przyjaciółki wreszcie się pogodziły, więc teraz będą mogli spędzać czas we trójkę. Totalnie zaskoczyła mnie końcówka; wcześniej nie zwróciłam specjalnej uwagi na brak obecności taty Payne'a, a reakcja Li nieco mnie przeraziła. Co się, do cholery, stało? Martwię się...
Cóż, rozdział wcale nie jest nudny, przyjemnie się go czytało :)
Pozdrawiam <3
świetny rozdział pamiętaj zawsze będę na cię wspierała i nie obchodzi mnie jak często będziesz dodawać i jak długi będzie rozdział
OdpowiedzUsuńwg ja też założyłam bloga jak będziesz chciała może kiedyś wpadniesz
mój tt: SylviaS_99 - żebyś mnie rozpoznała xx
Gdzie jest tata Liama? trapi mnie to, oj trapi.
OdpowiedzUsuńżyczę weny, bo wiem jak się przydaje, szczegolnie, że dostrzegam twój kryzys. powodzenia! xx
zapraszam do siebie http://really-dont-like-you.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJej relacje z Brooke nieco się poprawiły, to dobrze. Były w stanie spędzić ze sobą czas, El powiedziała jej o Zaynie, to dobrze wróży. Może znów będą dobrymi przyjaciółkami. Na razie są na dobrej drodze. Dlaczego pytała Liama o ojca? Coś mu się stało? Może nie żyje... Ciekawe, czy powie mu prawdę o swojej mamie. W ogóle jestem pod wrażeniem, że tak długo udaje jej się ukrywać fakt, iż mieszka sama. Prędzej czy później to się wyda, a jej przyjaciele na pewno się dowiedzą. Najbardziej jednak ciekawi mnie to, jak rozwinie się jej znajomość z Zaynem. :>
Ponieważ nie wiem, czy obserwujesz jeszcze komentarze na tamtym blogu, na wszelki wypadek dam znać i tutaj:
OdpowiedzUsuńCześć! Twoja ocena ukazała się na http://pomackamy.blogspot.no/2013/09/0034negatyw-szczesciablogspotcom.html . Zapraszamy do dyskusji.