1 sierpnia 2013

[07] "Almost there don’t give up now"

Od autorki: Mam nadzieję, że moją prawie miesięczną nieobecność wynagrodzę wam tym dość długim rozdziałem. Nie jest on najlepszy, moim zdaniem wyszedł trochę sztucznie, no ale cóż, ocenę pozostawiam wam. Do napisania! Miłego czytania!

JEŚLI JUŻ TU JESTEŚ, PROSZĘ, POZOSTAW PO SOBIE KOMENTARZ. BARDZO DZIĘKUJĘ!
        

                                                     So I keep doing my own thing
Walking tall against the rain
Victory’s within the mile
Almost there don’t give up now
Only thing that's on my mind is
 who’s gonna run this town tonight

            - Jesteś pewna, że chcesz iść na tą imprezę? – upewniła się po raz piąty Brooke, malując tuszem rzęsy. Spojrzała w lustro, a w odbiciu zobaczyła, jak Elizabeth posyła jej miażdżące spojrzenie, a następnie wywraca oczami.
            - Tak, Brooke. Z chęcią odwiedzę Alison i jej królestwo – uśmiechnęła się podstępnie, jednak dyskretnie, aby jej przyjaciółka tego nie zauważyła.
            Przebywanie w pokoju Brooke i wspólne szykowanie się, sprawiało, że Elizabeth przypominała sobie, jak kiedyś wyglądała ich przyjaźń. Jak bliskie sobie były, jak bardzo się kochały i sobie ufały. Mimo tego, że Elizabeth wciąż pamiętała o tym, co się stało w przeszłości, bardzo chciałaby odzyskać ich dawną przyjaźń. Nie ważne co powiedziała wcześniej do Brooke.
            Patrząc na siebie w lustrze, ciemnowłosa wygładziła granatową, sięgającą do połowy ud, dość obcisłą sukienkę. Uśmiechnęła się i pogładziła idealnie ułożone włosy. Była gotowa, aby stanąć twarzą w twarz z ludźmi, których nienawidziła.
            - Zapowiada się bardzo ciekawy wieczór – szepnęła, chwytając małą torebeczkę, leżącą obok niej. Spojrzała na Brooke i spytała: - Gotowa?
            Blondynka kiwnęła głową i po chwili obie ruszyły do wyjścia. Wsiadły do taksówki i po niecałych dziesięciu minutach były na miejscu. Brooke zerknęła na Elizabeth, która patrzyła się na duży dom Alison. Z miejsca, gdzie stały, było słychać głośną muzykę dobiegającą z domu.
            Elizabeth chwyciła Brooke za rękę i pociągnęła do wejścia do domu. Nie było sensu pukać, więc Eliza po prostu nacisnęła klamkę i weszła do środka. W domu Alison było bardzo dużo ludzi. Wszędzie kłębił się dym, a powietrze śmierdziało mieszanką potu, perfum i różnego rodzaju alkoholu.
            - Rozpocznijmy zabawę – powiedziała z uśmiechem Brooke i już po chwili jej nie było. Elizabeth wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się z trudem.
            Próbowała się rozluźnić, jednak wewnątrz nie czuła się dobrze. Nie w tym towarzystwie. W Kalifornii  przywykła do imprez. Nawet je polubiła. Ale tutaj byli wszyscy ludzie z jej szkoły. To znaczy, ci popularni ludzie. Ci, których tak nienawidziła. Wkroczyła w samo centrum.
            - Nie ważne – mruknęła i przybierając obojętny wyraz twarzy, ruszyła w stronę kuchni, kołysząc biodrami. Czuła na sobie wzrok chłopaków, których mijała. Podobało jej się to. Co jakiś czas rzucała im ukradkowe spojrzenia i ponętne uśmiechy. Z rozbawieniem obserwowała ich najróżniejsze reakcje. Jedni także się uśmiechali, drudzy robili się czerwoni na twarzy, a jeszcze inni zwiewali.
            Wzięła jeden z plastikowych kubeczków, butelkę wódki i sok ananasowy. Zrobiła sobie dość mocnego drinka, którego wypiła za jednym zamachem. Czekając na to, aż procenty zaczną działać, Elizabeth oparła się o blat i obserwowała ludzi, którzy przychodzili do kuchni, aby się napić.
            Jej myśli uciekły w nieokreślonym kierunku, dlatego drgnęła przestraszona, kiedy poczuła czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Jej serce zabiło mocniej, dlatego biorąc kilka głębszych oddechów, uspokoiła je. Kątem oka zerknęła na tajemniczą osobę. Chłopak miał włosy w kolorze piasku. Dosłownie. Nie były blond, ani brązowe. Po prostu… W kolorze piasku. Jego oczy były ciemnozielone, a przystojna twarz pokryta delikatnym, jednodniowym zarostem. Kiedy zauważył, że Elizabeth mu się przygląda, uśmiechnął się do niej, ukazując dołeczki w policzkach.
            - Co taka śliczna dziewczyna jak ty robi tutaj sama? – stanął obok niej, przyglądając się dziewczynie z uwagą i niekrytym zainteresowaniem.
            - Upija się – odpowiedziała, zerkając na niego z ukosa i także się uśmiechając.
            - Mogę się dołączyć? – zapytał sięgając po wódkę, która stała obok.
            - Jasne… - Elizabeth chciała wypowiedzieć jego imię, kiedy zdała sobie sprawę, że nie wie jak chłopak się nazywał.              
            - Nick – dokończył za nią. – Drink czy kieliszek? – spytał.
            - Jak uważasz – powiedziała, wzruszając ramionami. Podskoczyła i usiadła na blacie. Po chwili Nick podał jej kieliszek. Stuknęli się nimi i wypili jednym haustem. Oboje trochę się skrzywili, po czym Elizabeth zauważyła kawałek limonki leżący obok. Chwyciła go i ugryzła. Uśmiechnęła się z zadowoleniem i oblizała usta.
            - Hm… - mruknął Nick, podchodząc bliżej Elizabeth. – Wódka zagryzana limonką, ciekawe… Myślałem, że limonką zagryza się tequilę. Zburzyłaś mój świat – zaśmiał się, wciąż się zbliżając. Położył dłoń na jej kolanie, a Elizabeth uśmiechnęła się półgębkiem.
            - Spróbuj czy dobre – mruknęła, zbliżając swoją twarz do niego. Chłopak uśmiechnął się szeroko i po chwili złączyli swoje usta w delikatnym pocałunku.
            - Miałaś rację, to doskonałe  połączenie – wymruczał jej do ucha i przygryzł jego płatek. Elizabeth jęknęła.
            - Jestem Elizabeth, tak przy okazji – powiedziała na wydechu dziewczyna, kiedy poczuła jego dłoń na wewnętrznej stronie swojego uda. Spojrzała na niego z szeroko otwartymi oczami, w których widać było ogniki.
            - „Ta” Elizabeth? – spytał, unosząc wysoko brwi. – Ostatnio wiele o tobie mówią. Mówią, że jesteś niebezpieczna.
            - Może to prawda? – spytała, śmiejąc się w duchu. Wstrzymała oddech, czekając na jego odpowiedź.
            -Zaryzykuję – odpowiedział, a następnie znów ją pocałował, tym razem ze zdwojoną siłą.

            Po kilkunastu, bardzo przyjemnych minutach spędzonych razem z Nickiem w kuchni, Elizabeth udała się do salonu, mając nadzieję, że znajdzie Brooke. Tak się jednak nie stało, więc Elizabeth, która była już rozluźniona przez wypity alkohol, wkroczyła w tłum tańczących ludzi i dała ponieść się muzyce.
            Czuła ludzi, który na nią wpadali, głośna muzyka dudniła jej w uszach, a zapach dymu papierosowego, stawał się nie do zniesienia po pięciu minutach tańca. Elizabeth ocknęła się z dziwnego transu i wyszła na ogród, aby się przewietrzyć.
            Zaczęła obserwować ludzi w tej części domu. W basenie bawiło się ich bardzo dużo. Plątanina mokrych ciał, tańczących w jednym miejscu. Elizabeth pokręciła głową z rozbawieniem.
            Już zamierzała wracać do środka, kiedy ktoś mocno chwycił ją za ramię i obrócił przodem do siebie. Napotkała rozwścieczony wzrok Alison. Jej blond włosy opadały długimi pasmami na plecy, a krótka sukienka prawie że odsłaniała jej tyłek. Za nią stało sześć jej koleżanek.
            Wow, pokaźna obstawa – pomyślała z rozbawieniem Elizabeth.
            Założyła ręce na piersi i spojrzała na Alison. Była bardzo ciekawa, o co jej może chodzić.
            - Niczego się nie nauczyłaś, głupia szmato?! – warknęła Alison, podchodząc bliżej do Elizabeth, która ani drgnęła, jedynie uniosła jedną brew.
            - O co ci znowu chodzi, Alison? – spytała spokojnym głosem Elizabeth.
            - O to, że historia znowu się  powtarza - warknęła Olivia, stając obok Alison. Elizabeth prychnęła i obrzuciła je rozbawionym spojrzeniem. Od razu domyśliła się o czym mówią.
            - Proszę was, czy to moja wina, że macie niewiernych chłopaków. Z resztą Nick nie jest niczyjej z was chłopakiem, o co takie wielkie halo? – zaśmiała się Elizabeth.
            - Wyobraź sobie do jasnej cholery, głupia dziwko, że to jest mój chłopak! – wrzasnęła dziewczyna, która przepchnęła się do przodu i popchnęła Elizabeth do tyłu. Ciemnowłosa spojrzała zdziwiona na dziewczynę, którą widziała pierwszy raz w życiu. Z jej ciemnych, praktycznie czarnych oczu ciskały się błyskawice. Pełne usta zaciśnięte były w wąską kreskę.
            - Cóż, było go lepiej pilnować – warknęła Elkizabeth i także popchnęła dziewczynę, która tylko dzięki pomocy swoich koleżanek stojących z tyłu, nie upadła na ziemię.
            - Kim ty kurwa jesteś, żeby mówić takie rzeczy?! – wrzasnęła zaciskając dłonie w pięści.
            - Jestem Elizabeth kurwa Robbins, kim do chuja pana ty jesteś?! – wrzasnęła Eliza i z całej siły uderzyła dziewczynę w twarz.
            Dziewczyna zachwiała się ponownie i jęknęła, biorąc haust powietrza do płuc. Szybko odzyskała rezon i ruszyła w stronę Elizabeth.
            - Ellie Fox. Przegięłaś, szmato – warknęła i pociągnęła Elizabeth za włosy, a następnie ciemnowłosa poczuła pięść Ellie na swojej twarzy.
            Elizabeth jęknęła cicho i przyłożyła dłoń do twarzy. Zmrużyła oczy i spojrzała na Ellie i jej pozostałe przyjaciółki, które z zapartym tchem przyglądały się tej sytuacji.
            - Cóż, myślę, że wyraziłam się dość jasno – powiedziała Alison. -  Wiem, że myślisz, że skoro wróciłaś całkowicie odmieniona, to jesteś kimś. Cóż, i tu się mylisz. Wciąż jesteś tą samą ofiarą. Kto urodził się ofiarą, na zawsze nią zostanie.   Możesz sobie myśleć, że coś znaczysz, ale tak nie jest – powiedziała, uśmiechając się jadowicie i wzruszyła ramionami. – Więc… Nie wchodź nam w drogę. To nasza szkoła i jeśli jeszcze raz powtórzy się taka sytuacja, nie będziemy już takie wyrozumiałe, zrozumiałaś” – warknęła, chwytając Elizabeth boleśnie za ramię.
            Dziewczyna równie mocno chwyciła ją za nadgarstek i strzepnęła rękę Alison ze swojego ramienia. Spojrzała jej prosto w oczy i powiedziała:
            - Na twoim miejscu byłabym ostrożna z tymi groźbami – szepnęła i posyłając jej i jej koleżankom fałszywy uśmiech, odwróciła się i weszła do domu.
             Nie mówiąc nic Brooke, złapała taksówkę i wsiadła do niej. Podała kierowcy adres i utkwiła wzrok za oknem. Do jej oczu napłynęły łzy, kiedy przypomniała sobie słowa Alison, które były prawdziwe. Nie ważne co wmawiała sobie Elizabeth.
            Mogła udawać wredną i obojętną na wszystko sukę,  jednak wciąż, udawała. Cóż, nie wszystko. Spotkanie i nawiązanie znajomości z Nickiem sprawiło jej prawdziwą przyjemność. Nie da się zaprzeczyć, że jednak trochę się zmieniła, tak naprawdę. Ale większość tego, co pokazywała, było jednym, wielkim kłamstwem. I brnęła w to dalej. I im dalej w to brnie, tym trudnij będzie jej się z tego uwolnić.
            Zacisnęła powieki i cicho pociągnęła nosem. Musiała się pospieszyć. Musiała zrealizować swój plan, zanim kompletnie się złamie. Musi spróbować wyłączyć emocje i przypomnieć sobie dlaczego to robi.
            Bo darzy ich tak głęboką nienawiścią, że nic jej nie powstrzyma.
            Prawda?

***
            Dwa dni później, Elizabeth stała w kolejce po jedzenie i niecierpliwie stukała paznokciami i plastikową tacę. Czekała na bombę, która powinna się pojawić za kilka minut. Wzdychając, nałożyła sobie posiłek i ruszyła w stronę stolika, gdzie siedział Liam i Brooke.
            - Elizabeth, gdzie wczoraj zniknęłaś? Szukałam cię chyba z pół godziny, strasznie się martwiłam – powiedziała Brooke, marszcząc brwi i biorąc do ust kęs kanapki.
            - Przepraszam, kiepsko się poczułam. Chyba za dużo wypiłam. Więc wróciłam do domu, chciałam cię znaleźć, ale za nic nie mogłam – powiedziała wymyślone na poczekaniu kłamstwo i uśmiechnęła się sztywno.
            Brooke zamierzała odpowiedzieć, jednak jej uwaga została odwrócona. Zarówno ona, jak i Liam i Elziabeth spojrzeli na ekran telewizora, wiszącego na ścianie   
            Pojawiło się zdjęcie drużyny cheerleaderek, a następnie został puszczony filmik, który trwał niecałe trzydzieści sekund. Kapitan drużyny, Alison, stała przed swoimi koleżankami z drużyny i w dłoni trzymała woreczek pełen tabletek.
            - Każda z was dostanie trzy sztuki. Bierzecie je od razu, tutaj. Przy mnie. Nie mogę pozwolić, aby moja drużyna zamieniła się w tłum otyłych i zapuszczonych ofiar, zrozumiano? – powiedziała, przechadzając się w tę i wewte.
            - Czy to konieczne? – spytała jedna z cheerleaderek. Ze strachem spoglądała na tabletki przeczyszczające, które Alison zaczęła rozdawać.
            - Bierzesz albo wylatujesz – warknęła Alison, mrużąc groźnie oczy. – Twój wybór. – Następnie zwróciła się do całej drużyny. – Od teraz co dwa dni będziecie dostawały ode mnie te magiczne tabletki. Od dzisiaj są one waszymi przyjaciółkami. Pamiętajcie, piśnijcie komukolwiek o tym słowo, a źle się to skończy. Będziecie mogły pożegnać się z miejscem w drużynie i możecie zapomnieć o normalnym życiu tutaj. Bo przysięgam, jeśli mnie zdradzicie, zamienię wasze życie w piekło. Więc lepiej  po prostu… Stosować się do tego, o co proszę. Bo naprawdę, chcę dla was dobrze. Bo was kocham, jesteśmy rodziną – powiedziała, a następnie uśmiechnęła się przyjaźnie.
            Na ekranie nastała ciemność, a w stołówce nagle zapadła cisza. Wszyscy z otworzoną buzią wpatrywali się w telewizor. Następnie wiele osób przeniosło zszokowane spojrzenie w stronę stołu, który zajmowały cheerleaderki. Po chwili przy ich stoliku zaczęły się ciche, gorączkowe i nerwowe szepty.
            W końcu ludzie zaczęli rozmawiać między sobą, nie mogąc uwierzyć w to, co zobaczyli.
            - Mój Boże – szepnął Liam, kręcąc głową z szeroko otwartymi oczami.
            - Jak podła musi być ta osoba, która wyjawia sekrety tych uczniów?  - spytała Brooke, unosząc wysoko brwi ze zdziwienia.
            - Czy ja wiem? – wyjąkała Elizabeth, którą zalała fala gorąca. – Nie sądzisz, że im się należało? To znaczy… To wiele zmieni, ale to, co robiły, jest po prostu…
            - Ale to nawet nie chodzi tylko o nie. To jest po prostu… Chore. Ta osoba niszczy ludziom życie. Ujawnia takie sekrety, które są najgorsze z najgorszych. Nie widzisz tego? – spytała podniesionym głosem Brooke, a następnie wzięła głęboki oddech, aby się uspokoić. – Ja nie widzę żadnego argumentu, który usprawiedliwiałby takie postępowanie. To jest czyste zło. Czysta podłość. Kto wie czyje życie następne legnie w gruzach? – Westchnęła Brooke i przeczesała dłonią włosy. – Szczerze… Teraz pewnie każdy boi się o swoje sekrety. Sama się o nie boję, Elizabeth. Ty nie? – spytała blondynka.
            Elizabeth milczała, nie mając pojęcia co odpowiedzieć. Dopiero po dłuższej chwili wyjąkała:
            - Masz rację. To jest podłe.

            

21 komentarzy:

  1. U no Brooke ma rację... ciekawwe co zrobi Elizabeth? Z niecierplwością czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział już nie moge doczekać się następnego ^_^

    Misterious ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oo nowy szablon! Bardzo ładny, pasuje do opowiadania :) Co do samego rozdziału, spodobał mi się (tak jak każdy) i nie mogę się doczekać kolejnego. Słowa Brooke, wydaje mi się, trochę dotknęły Elizabeth, ale mam nadzieję, że nie skończy swojego planu (wspominałam już, że kocham złą Elize? :>). Co tu dużo pisać, jesteś genialna (jedno z moich ulubionych opowiadań, a uwierz, że jestem wybredna ;P) i czekam z niecierpliwością na następny ♥ @malvernsflow czyli dawna @herocher :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział. Szablon też piękny. Nie podobają mi się tylko dwa błędy.
    1. "nieważne" pisze się razem.
    2. Piszesz, że po dwóch dniach Elizabeth przyszła do szkoły, a Brooke spytała się ją o wczorajszy dzień. Taka mała niezgodność. xd
    Czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudownie piszesz, jestem pełna podziwu :D. Mi ten rozdział się bardzo podobał, a Ty jak zawsze jesteś taka krytyczna wobec siebie. Ciekawe co po słowach Brook zrobi Elizabeth, mam nadzieję, że dokończy swój plan! :D I oczywiście świetny szablon. Niecierpliwie czekam na kolejny rodział :* Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
  6. No nareszcie!! <3
    Czy ty wiesz jak ja to wielbię??!?!?! o.O
    To jest genialne... nie wiem co jeszcze mogę powiedzieć ;)
    Mam nadzieję, że następny dodasz szybciej! :D
    Pozdrawiam
    :*

    OdpowiedzUsuń
  7. przez długi czas tu nie zaglądałam. rzadko dodajesz rozdziały i zdążyłam kompletnie zapomnieć, o czym jest to opowiadanie, ale własnie nadrobiłam całość na nowo, bo pamiętam, że mnie zauroczyłaś. lubię tę historię i umieram z ciekawości, co wymyśliłaś. wątek z Zaynem może być moim ulubionym, z tego co wyczuwam :)
    zapraszam do siebie, może się zainteresujesz: really-dont-like-you.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale ta Elizabeth się zmieniła. Kiedyś taka nie była, prawda? Nie całowała się z pierwszym lepszym chłopakiem, który miał na to ochotę, nie mściła się tak na ludziach, nie pyskowała... Była inna, lepsza. Prawda? Cóż, mam nadzieję, że jeszcze się nawróci. Po co udawać kogoś, kim się nie jest? Po co się mścić? Nic jej to nie da. Już wie, że źle robi. Musieli naprawdę bardzo ją zranić, ale przecież musi zdawać sobie sprawę z tego, że to ją zniszczy. Wyrzuty sumienia i nie tylko. Co, jeśli wyda się, że to ona zdradza sekrety? Uczniowie i znajomi ją znienawidzą... Czy ktoś przy niej zostanie? Ech, no mam nadzieję, że tak. Mimo tego, co robi. Liczę na to, że jeszcze się opamięta, zanim będzie za późno. Tak w ogóle jestem ciekawa, skąd wie to wszystko o innych. Skąd ma te nagrania? Śledziła ich czy co? Musiała od dawna planować zemstę. Przecież nie zdobyłaby takich nagrań tak z dnia na dzień. Może jeszcze przed wyjazdem to zaplanowała. Nie zdziwiłabym się.

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny blog. czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny, świetny, świetny!
    Kiedy następny?? :O

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeśli dobrze pójdzie, to 31 sierpnia. Najpóźniej 2 września :)

      Usuń
  11. Widzę, że na pierwszym blogi jest link dodany, jednak tu go nie ma, a więc tylko przypominam.
    [blogobranie.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny rozdział! Tak jak herocher napisała wyżej, też uwielbiam złą Elize ;) Fajnie, że Elizabeth jest taka pewna siebie. I też mam nadzieję, że po słowach Brooke nie zrezygnuje z zemsty.
    Czekam na kolejny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Zaczęłam czytać to opowiadanie dopiero dzisiaj i bardzo żałuję, że nie natknęłam się na nie wcześniej, bo jest po prostu... Boskie? Wspaniałe? Fenomenalne? Sama nie wiem jak mogę się o nim wyrazić. Twój sposób pisania jest wspaniały i taki wyjątkowy.
    Uwielbiam Elizabeth i jej pomysły na upokorzenie ,,szkolnej elity". Buahaha! ;D Ciekawi mnie jak to się skończy. No, co jeszcze mogę powiedzieć, a raczej napisać?
    Z niecierpliwością czekam na następną część i oczywiście postaram się pozostawić po sobie komentarz pod postami, jako dowód na to, iż czytam Twoje opowiadanie. :3
    Życzę weny, skarbie. <3 :*
    @kasiak901

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie piszę w spamowniku, bo wiem, że nie zawsze chce go się czytać... ;)
    Byłaś u mnie na blogu i dziękuję Ci bardzo za to. Niestety rozpoczynam klasę maturalną i nie mam za dużo czasu na czytanie, ale widzę, że w planach masz już kolejne opowiadanie, więc poinformuj mnie, jak już będziesz je publikować, dobrze? :)

    http://marionetki-nieswiadomosci.blogspot.com/
    http://the-gates-of-earth.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Super piszesz *.*

    OdpowiedzUsuń
  16. Mam kiepski humor i dziękuję Ci za to opowiadanie, bo choć przez chwilę mogłam oderwać się od dręczącego mnie problemu. Świetnie piszesz, wiesz? Masz niesamowity talent, zważając na fakt, że nie każdy blog przyciąga moją uwagę. Ty na nią zasłużyłaś. Czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy okazji, zapraszam do siebie; http://ziam-onedirection.blogspot.com/ x

      Usuń
    2. Dziękuję za miłe słowa <3
      Skomentowałaś 7 rozdział i nie wiem czy to przez to, że nie zauważyłaś, albo przez to, że nie dodałam jeszcze 8 rozdziału w linkach, nie zauważyłaś, że ósmy rozdział też jest opublikowany x http://sztuka-zemsty.blogspot.com/2013/09/08-what-are-we-doing.html

      Usuń